Lowju, mamo!

Ostatnio byłam na tyle zajęta, że nawet nie znalazłam czasu, żeby zalogować się na bloga i dać znak, że żyję. Czynię to teraz, bo okazja nie byle jaka – Dzień Matki :D


Dzwoniłam już do swojej matuli z życzeniami, co dało mi oczywiście powody do zadumy i nostalgicznych wspominek /bo ciągle na obczyźnie jestem i tęskno mi do domu.../. Ile ta kobieta musiała przeze mnie znieść! Już od przedszkola była wzywana na dywanik, bo jej córcia a to kogoś uderzyła, a to komuś zupkę na główkę wylała, a to nazwała koleżankę głupią pipą, a to groziła koledze, że w nocy go nawiedzi. Chciałabym rzec, że wyrosłam już z tego, ale prawda jest taka, że nawet w liceum mamina była wzywana do szkoły, a ja do dziś chętnie grożę ludziom, którzy mnie wkurwią.

Mama miała zawsze pod górkę. Także wtedy, gdy jej nie łatwa w obyciu córka postanowiła podzielić się ze światem wiadomością, że jest lesbą. Nie dość, że łobuz, to jeszcze za laskami biega! Niejedna mama uznałaby, że miarka się przebrała, ale nie moja. Ona zniosła to super dzielnie, a temat homoseksualizmu nie jest absolutnie żadnym tabu czy gorącym ziemniakiem, przerzucanym z rąk do rąk. Mało tego - mamina stwierdziła, że to było absolutnie do przewidzenia, bo jak tu się spodziewać kwiatków we włosach i chłopców w serduszku, jak się biegało w chłopięcych ubraniach i grało w nogę niemalże każdego popołudnia? No wypisz-wymaluj, stereotypowa lesba!

Pamiętam, jak moja pierwsza wielka miłość mnie rzuciła. Przestałam jeść i wyłam w nocy jak postrzelony kojot, tak mi było źle. Mama przygotowywała mi 5 posiłków każdego dnia, w nadziei, że w końcu któryś zjem. Głaskała mnie w milczeniu po uszach, dając znak, że totalnie rozumie moje emocjonalne i fizyczne rozbicie po nieszczęśliwej miłości. I nawet kiedy kilka miesięcy po rozstaniu zrobiłam mega głupią rzecz, za którą mogłam wylecieć ze szkoły tuż przed maturą, ona dalej głaskała mnie po głowie licząc, że zaraz, za chwilę się ogarnę.

Kiedyś zapytałam ją, czy nie marzyła, żeby zobaczyć mnie w białej sukni na ślubnym kobiercu – u boku faceta oczywiście. Jej pragnienie było jednak nieco inne, w ogóle nie związane ze ślubem. Ona ciągle gdzieś tam w środku liczy, że doczeka się wnuków. Obojętnie jakiej rasy, płci, porwanych, czy z in vitro – ważne jest dla niej, żeby kiedyś ich doczekać. Bardzo bym chciała podarować mamie wszystko, czego pragnie, ale to jedno chyba muszę wykreślić z listy /wolę psy, a tego mama do wnucząt nie zalicza/.

Na wszelki wypadek odwiedzę ją i zapytam, czy może zaktualizowała swoje życzenie i zadowoli się pieskiem :D

Aaa – no i żeby ładnie zakończyć – najlepszego drogie mamy! Zasługujecie na same wspaniałości, bo absolutnie nie jest łatwo być matką, a matką lesby to już w ogóle ;)


Komentarze

  1. Świetny wpis. Wzruszył mnie, masz zdolność do pisania, ciekawie się Twoje teksty czyta. Szkoda, że już nie publikujesz...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty