Dziewczyny - wyjdźcie z szafy
Czy kojarzycie jakąś lesbijkę, która objęła ważne polityczne stanowisko gdzieś zagranicą albo w Polsce? Czy kojarzycie jakąś lesbijkę, która startowała w wyborach samorządowych albo parlamentarnych w naszym kraju? Czy słyszałyście o jakimś coming oucie polskiej piosenkarki, sportsmenki albo aktorki?
Lesbijek nie widać. Ba, w ogóle kobiet czasem nie widać, a co dopiero tych homoseksualnych. Podwójnie wykluczone, podwójnie zakopane gdzieś w odmętach niepamięci i nieistotności. Nawet w klubach dla LGBT, które w piątki i soboty zamieniają się w imprezowe mekki, widać przede wszystkim mężczyzn. Kobiety, jeśli się w klubach pojawiają, są albo hetero koleżankami gejów, kelnerkami, albo szatniarkami. No, zdarzają się też lesbijki, które wpadły potańczyć, ale policzyć je można na palcach dwóch rąk. Większość filmów dystrybuowanych przez zacne Tongariro /polski dystrybutor kina LGBT/ to filmy gejowskie: o gejach, dla gejów. Super, że kino pedalskie w Polsce jest obecne, ale chciałabym też więcej kina lesbijskiego. Wychodzi jednak na to, że ktoś o nim zapomniał albo uznał, że nie jest aż tak interesujące. Chociaż może też być trzecia przyczyna – kina lesbijskiego nikt nie tworzy albo tworzy go za mało, żeby było czym uraczyć widzów – i ta opcja przeraża mnie chyba najbardziej.
Prominentni działacze polskich organizacji zajmujących się tematyką LGBT to też mężczyźni: Robert Biedroń, Tomasz Szypuła, Krystian Legierski, Arkadiusz Kluk. Nie liczę już nawet gejowskich coming outów, bo jest ich sporo, a ostatni głośny w Polsce dotyczył polityka Pawła Rabieja.
Gdzie w tym wszystkim są kobiety? Gdzie lesbijki: aktorki, śpiewaczki, polityczki, dziennikarki, nauczycielki, profesorki, sprzedawczynie?
Ok, jestem w stanie wymienić kilka: Ellen DeGeneres /aktorka/, Portię de Rossi /aktorka/, Martinę Navratilovą /tenisistka/, Ellen Page /aktorka/, Jodie Foster /aktorka/, Beth Ditto /piosenkarka/, Katarzynę Adamik /artystka, choć najbardziej znana z tego, że jest córką Agnieszki Holland/, ale to wciąż niewiele. To raptem kropelka w morzu, którego lesbijki potrzebują.
Tyle domysłów w Polsce snujemy na temat orientacji Renaty Przemyk, Anity Werner, Martyny Wojciechowskiej. Nawet, jeśli którakolwiek z tych Pań jest lesbijką, to z jakiegoś powodu zadecydowały, aby o tym nie mówić – w ogóle. Dlaczego dziewczyny lubią siedzieć w szafie? Dlaczego lubią nie mówić, nie wychylać się, nie wyróżniać się? Przecież teoretycznie lesbijkom jest łatwiej niż gejom, bo na ich widok nie bierze człowieka obrzydzenie, a wręcz przeciwnie – niektórzy tępi politycy chętnie by na nie sobie popatrzyli /słowa idioty z PO/.
Nie ma bata – lesbijki muszą wyjść ze swoich ciemnych szaf. Muszą angażować się w życie uczelni, dzielnicy, miasta i mówić bez ogródek, że są lesbijkami. Muszą działać: interesować się, chodzić, dowiadywać, pytać, odpowiadać. Nie doczekam się kolejnego coming outu, tym razem lesbijskiego, jeśli mentalność pań w tym temacie się nie zmieni. Kobiety w Polsce są wystarczająco mocno marginalizowane. Lesbijki marginalizują się niejako na własne życzenie, siedząc w swoich czterech ścianach, bez opuszczania własnej strefy komfortu. Niewiele ryzykujemy – co najwyżej parę wyzwisk, jeśli komuś naprawdę będzie się chciało nas zgnębić za to, że otwarcie będziemy mówiły, kim jesteśmy. Gra jest nadal warta zachodu.
Wychodźmy z szafy – w szkole, w domu, na uczelni, w pracy, na ulicy. Mówmy, kim jesteśmy, jakie jesteśmy, jakie mamy cele i marzenia, co lubimy, a czego nie znosimy. Nie chowajmy się za facetami: ani tymi homo, ani hetero. Niech nas wszyscy zobaczą, bo i tak istniejemy – czy to się komuś podoba, czy nie. Samo nic się nie zmieni – pierwszy impuls musi wyjść od nas. Nie chce mi się czekać stu lat na ważny coming out znaczącej osobistości. To się musi zadziać szybciej – czas rozwalić schematy dookoła, budowane także przez nas same ;)
Renata nie jest lesbijką. To już oficjalne.
OdpowiedzUsuńHm, przeoczyłam jakiś wywiad albo oświadczenie?
Usuń